Konkurs zorganizowany przez ze mnie i Spis Przygód z quizów. Konkurs polega na
tym że na tym że piszecie krótkie opowiadanie lub fanarta na temat mnie,
Spisu lub mojej lub jej quizów, nagroda to że obie napiszemy serie lub
one-shota z wami jako główną/nym bohaterką/em. Fanarty i opowiadanie
przysyłajcie na email konkurszee.spis@gmail.com
Nagroda zwycięscy pojawi się też na blogu tym lub Draco, lub nowym : , )
Czekamy do 30 grudnia! ^^
Zee i Spis~
- Idziemy? - zapytałam a ona przytaknęła. Podeszłyśmy bliżej, a ja krzyknęłam. - Draco! Drake! Co wy tu robicie?
- Idziemy trenować. - powiedział z miną zwycięscy Draco. - No i co? Biedactwo się popłaczę. - zignorowałam go, co go nie za bardzo ucieszyło, Drake milczał od kiedy się pojawiłam. Podeszłam do kapitana Gryfonów. - Ej teraz nie mieliście trenować?
-
Tak, ale Flint i jego banda mają podpis Snape, więc zabrali nam boisko.
- odpowiedział zrezygnowany. Znowu ktoś chcę zniszczyć i poniżyć gryfonów. Spojrzałam na Rona i Hermione, która wyglądała jakby
się miała po płakać. Natomiast Ron siedział na trawię i rzygał
ślimakami.
- Harry, pomóż mi, trzeba zabrać stąd Rona. - powiedziałam do Harrego, a on mi przytaknął, po czym zwróciłam się do Draco z czystą wściekłością. - Jeśli dowiem się że jesteś za to odpowiedzialny to zaręczam ci że nic z ciebie już nie zostanie.
Podbiegłam do Rona z Harrym wzięliśmy Hermionę ze sobą i
udaliśmy się do jakiegoś Hagrida, którego jeszcze nigdy w życiu nie
widziałam ani o nim nie słyszałam, ale z tego co mówił Harry on najlepiej pomoże Ronowi. Ginny z nami nie było ona i kapitan polecieli powiedzieć o
wszystkim profesor McGonagall, a bliźniacy, którzy też tam byli polecieli do Snape."Biedactwa."
**W domu Hagrida.**
Weszliśmy do jakiegoś malutkiego domku, który wyglądał dla mnie jak wielki grzyb, w którym mieszkał wielki olbrzym. Zamarłam gdy go zobaczyłam.
- My się jeszcze nie znamy, Rubeus Hagrid miło mi! - powiedział gdy mnie zauważył. Miał miły uśmiech.
- Lilianna White mi też. - odpowiedziałaś.
- White? - zapytał patrząc na Harrego. "Moje nazwisko, chyba ostatni raz je powiedziałam zawsze każdy reaguje tak samo."
- Spokojnie to nasza przyjaciółka jest w Gryfindorze. - odpowiedziała Hermiona.
- Ktoś z White'ów w Gryfindorze? - spojrzał na mnie. - Biedactwo musiałaś mieć ciężko.
- Ciężko? - zapytał Harry, gdy Ron usiadł i dostał miskę w którą rzygał ślimakami. Wstałam i podeszłam do okna, wiedziałam co teraz będzie. Litość i współczucie, moi rodzice tymi dwoma słowami najbardziej w świecie gardzili.
-
Bo widzisz Harry w rodzinie czarodziei czystej krwi jest taka bzdura że
dzieci muszą trafić do Slytherinu. - odpowiedział Hagrid. Poczułam że łzy zbierają mi się w kącikach. "Nie możesz płakac."
- A co jeśli trafią do Gryfindoru? - zapytał Harry patrząc na mnie. I w tym momencie wybuchłam.
-
Wydziedziczenie i zapomnienie, te dzieci nie mają się gdzie podziać,
,,zhańbiły rodzinę więc muszą za to cierpieć" tak zawsze mówią. Chyba że
w przypadku rodziny Rona wszyscy są z Gryffindoru więc jego rodzice
cieszą się że dostanie się do byle jakiego domu, ale i tak inne rodziny
biorą ich za zdrajców krwi. - powiedziałaś patrząc daleko w ścianę. - Każdy kto trafi do Gryffindoru z rodziny czystej krwi automatycznie staje się zdrajcą krwi.
- Czasami się zdarza że dzieci zostają w domu, ale są bite i poniżane. - dodał Hadrid. - Albo wydawane za mąż.
- Mnie wydziedziczyli. - powiedziałam płacząc, już nie mogłam się powstrzymać, łzy chciały płynąc to popłyneły.
-
Chodź tu. - powiedział Hagrid. Podeszłam do niego a on mnie przytulił. Rodzice rzadko nas przytulali. -
Twoi rodzice są głupi że w to wierzą, a to że dostałaś się do
Gryffindoru potraktuj jako zaszczyt.
- Wiem o tym powiem wam coś. -
zwróciłam się do trójki Gryffonów. - Nie żałowałam ani przez moment
tego że trafiłam do Gryfonów. Poznałam tam Ginny, Freda i Georga, moich
przyjaciół.
- I nas. - powiedział Ron wypluwając ślimaka.
- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. - powiedziała Hermiona, a Harry jej przytaknął. Uśmiechnęłam się do nich.
- Coś jeszcze się stało? - zapytał Hagrid.
- Hermiona na boisku wyglądałaś jakbyś miała się rozpłakać. Co się stało? - zapytałam patrząc na Hermionę.
- Draco nazwał ją...nie za bardzo wiem co znaczy to słowo. - powiedział Harry.
- Nazwał mnie szlamą... - powiedziała. Zszokowało mnie to, Draco oberwie.
- Żartujesz? - zdziwił się Hagrid. Podeszłam do Hermiony i ją przytuliłam.
- Co to szlama? - zapytał Harry.
- Przezwisko dziecka mugoli. Brudna krew, czyli taka osoba, która
pochodzi z nie magicznej rodziny. Takiej jak moja. Kulturalni
czarodzieje nie używają takiego języka. - odpowiedziała Hermiona.
-Bo widzisz Harry...co po niektórzy jak rodzina Draco i moja uważają się
za lepszych, bo są jak to mówią czystej krwi. - wytłumaczyłam. - Ale ja taka nie jestem.
- Wiemy, ale to i tak okropne. - powiedział Harry. Przytaknęłam mu.
- To że mają obsesje na punkcje czystej krwi, to nie znak ze mają obrażać dzieci mugolów. Przecież to zupełnie normalne. - powiedziałam patrząc Hermionie w oczy.
- To totalna bzdura. Brudna krew, nie ma na świecie czarodzieja, który
by nie miał mugola w rodzinie. Co więcej nikt by nie wymyślił zaklęcia,
którego by nie znała. Chodź do mnie. - powiedział po czym przytulił
Hermione.
- Ty też masz mugola w rodzinie? - zapytał Harry.
- Nie wiem. - odpowiedziałaś. - Nawet gdybym miała to i tak bym o nim ni nie wiedziała. Jeśli mam to rodzice pewnie go posłali w najczarniejsze i najzimniejsze krańce Syberii.