poniedziałek, 27 czerwca 2016

Rozdział V - Zwyczajny dzień a tyle rzeczy...

Witajcie! Jeśli znajdujecie się na tej stronie to jesteście geniuszami, jeśli chcecie to przeczytać zjedzcie na dół, a jeśli będziecie chcieli kolejny rozdział zostawcie komentarz. Uwaga przypominam o mailach na następne Q&A na samych quizach ze mną i tylko ze mną ZeeEmii chyba że ktoś będzie chciał narratora. Pamiętajcie 10 pytań na moją sowę (email) Pytania jakie chcecie...mogą być spokojne i oficjalne np. Jaki masz kolor włosów? lub mogą być świrnięte (zostawiam do kreatywności.) Osoba, którą wylosuję będzie gościem specjalnym w następnym Q&A po tym z narratorem, pytania możecie wysyłać już dziś!!!
- fankaanime1189@gmail.com

Pytanie do was : Czy tylko moje książki już są w śmietniku?

A teraz Info: Postanowiłam że trochę posłucham waszych komentarzy a trochę nie. Co z tego wyjdzie zobaczymy. Na dole napiszcie czy się podobało. Miłego czytania :) 5 komentarzy i następny!!!
Ten rozdział będzie krótki!

***

**Pov: Georga**
- Rany! Dlaczego Ginny nie pozwoliła nam zbliżać się do biblioteki, chciałbym ich podsłuchać. - powiedział Fred. Westchnąłem.
- Serio? Ty się dziwisz że zabroniła nam tam iść. Ja się dziwię ze jeszcze żyjemy. - powiedziałem znudzony. Chodziliśmy z Fredem już od 2 godzin po korytarzach bez sensu.
- Serio Ginny na nas nieźle na krzyczała. Założę się że jeśli by się jeszcze trochę wkurzyła to wylądowalibyśmy na Venusie.
- Możlwe Fred, możliwe. Może ciało ma małe, ale jak to się mówi: Im mniejsze ciało ty...
- Głośniejszy krzyk... - dokończył.
" - Jeśli zobaczę was w bibliotece choćby na chwilę to uroczyście obiecuje że nie przeżyjecie do rana!!! Ma się rozumieć?!!! - krzyczała na nich Ginny. - Żeby wam pustaki do głowy nic nie przyszło!!! Zrozumiano?!! Jeśli zobaczę was na kilometr, nie 10 kilometrów to uroczyście wam obiecuje że będziecie czyścić wszystkie podłogi w Hogwarcie językami!!!!!! Czy jasno się wyraziłam?!!!!!!!!!!!!
- Tak proszę pani. - odpowiedzieli równocześnie."
- Ych... aż mi nie dobrze zrobiło... - powiedziałem wzdrygając się.
- Ja też. Młodsza siostra nam groziła. - powiedział załamany Fred. - Chciałbym usłyszeć o czym tam rozmawiają.
- Ja też. Tylko jak. - oboje stanęliśmy w pozie do myślenia. Po chwili do głowy wpadł mi pomysł. - Pamiętasz jak Ron w wakacje mówił nam o tej pelerynie...jak jej tam było...Niewidce.
- George! Jesteś genialny! - krzyknął Fred szczęśliwy.
- Wiem przecież! - krzyknąłem z uśmiechem. - Posłuchaj pójdziemy teraz do Harrego i Rona pożyczymy peleryne i podsłuchamy rozmowę w bibliotece.
- Tak, ale... - nie zdążył powiedzieć, bo usłyszeliśmy tupot nóg, ktoś się zbliżał.
- Kto chodzi po korytarzach po ciszy nocnej? - usłyszeliśmy pytanie Snape'a.
- Na trzy uciekamy. - powiedzieliśmy równocześnie. Normalnie to byśmy zaczekali aż Snape nas przyłapie, ale teraz tak nie mogło być, ponieważ mieliśmy plan. Plan, który musi się powieść. - 1...2...3! - i uciekliśmy. Snape na szczęście nas nie zauważył a my pobiegliśmy do pokoju Harrego. (i Rona.)
**W pokoju Harrego**
- Pożycz! - krzyknęliśmy razem z Fred.
- Nie! - odkrzyknął Harry. Kłóciliśmy się już tak pół godziny. -Po co wam ona?
- Chodzi o Lil. Ginny, ona i Van są w bibliotece i rozmawiają. Ja i Fred chcielibyśmy... - zacząłem.
- Wiedzieć o czym gadają, ale jeśli Ginny nas tam przyłapię...
- To będziemy szorować cały Hogwart swoimi językami. - dokończyliśmy razem.
- Taka kara by wam się przydała. - powiedział Ron wyglądał...jakby śmiał się z nas.
- Ron? - zapytałem podchodząc, widać że się trochę przestraszył...cofnął się. (Ron...George przecież cię nie zgwałci *faceplam*)
- Tak? - zapytał.
- Dlaczego śmiejesz się z nas? Lepiej powiedz prawdę inaczej powiem mamie o sam wiesz czym. (Oklaski dla Georga. Jaka groźba. Czterolatka byś nie wystraszył.)
- Co?! George! Ych...wcale nie śmiałem się z was obydwóch tylko z ciebie George. - Ron patrzył przerażony na Georga.
- Dlaczego na mnie? - zapytałem.
- Przyznaj się chcesz ich szpiegować by zobaczyć Lil. - powiedział Ron. Fred zatkał sobie usta ręką, Harry też. Widać nie chcieli bym zobaczył że się śmieją. "Zdrajcy..."
- Dlaczego tylko ze mnie Fred dąży do tego samego? - powiedziałem patrząc na niego z wyższością.
- Ale to ty jesteś zakochany w Lil. - odpowiedział Fred, zamarłem.
- S...kąd c...i ta...kie p...om....ysły do g...ło...wy prz...ych...odzą? - zapytałem jąkając się. (George bawi się w Quriella.)
- No nie wiem. Coraz mniej cię widzimy. Coraz mniej łazisz z Fredem po korytarzach. Co raz więcej przesiadujesz z nią. Wszyscy wiedzą że ją lubisz, oprócz niej i ciebie. - odpowiedział Ron. Zacząłem się z nim kłócić później do rozmowy doszedł Harry, przyznał Ronowi rację, zapytałem Freda co o tym myśli wziął stronę chłopaków co mnie zamurowało.
- Możemy ją pożyczyć? - zapytałem po raz 60. Ron spojrzał na Harrego, a Harry na niego wymienili spojrzenia, po czym Harry wręczył mi pelerynę mówiąc że mamy ją mu oddać z powrotem.
- Dzięki! - odpowiedzieliśmy razem i wyszliśmy z pokoju wspólnego kierując się do biblioteki. Gdy szliśmy zastanawiałem się nad słowami Rona "Ale to ty jesteś zakochany w Lil" Ja zakochany? I to jeszcze w najlepszej przyjaciółce? Nie wierze. Gdy dotarliśmy do biblioteki było strasznie pustą.
- PO KIEGO WZIĘLIŚMY PELERYNĘ SKORO NIKOGO TU NIE MA?!!!!!!!! RANY, RANY. RANY!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

***

Papatki! 5 kom i lecę dalej.



Dodałam Draco do zakładki Bohaterowie.

Napiszcie tam komentarz czy mam opisać Drake...

Zee ~

niedziela, 19 czerwca 2016

Rozdział IV - Czy coś jeszcze pójdzie nie tak?

No wiecie co? Tak szybko 3 komentarze, skoro tak szybko się uwinęliście co mnie cieszy to co powiecie na 4 komentarze i dalej lecę z pisaniem.

Papatki! (Nie rozgaduje się bo mam mało czasu.)

***

**Pov : Lil**
Minął tydzień od mojej, jakby to powiedzieć "kłótni" z Drakiem. Cierpiałam i to bardzo mocno, jednak cieszył mnie jeden fakt moi najbliżsi mnie wspierali, ale ich słowa, ani czyny nie pomagały mi zapomnieć o bólu.
Siedziałam w pokoju czytając podręcznik od eliksirów próbując zapamiętać każdy szczegół niedługo miał być sprawdzian, gdy nagle do mojego pokoju wparowali bliźniacy, nawet się nie odwróciłam byłam do tego całkowicie przyzwyczajona. Robili tak 5 razy dziennie, co mnie już trochę denerwowało,
- Wiecie że najpierw się puka? - powiedziałam czytając o eliksirze wielosokowym.
- Ale gdybyśmy wchodzili... - zaczął Fred z uśmiechem.
- Jak co po niektórzy... - kontynuował George siadając koło mnie. Po tamtej nocy moje stosunki z Georgem wcale się nie zmieniły, dalej był moim najlepszym przyjacielem.
- Nie zdenerwowałabyś się tak. - skończyli razem. Spojrzałaś na Freda a zaraz potem na Georga. "Jak małe dzieci."
- Czego chcecie? - zapytałam znów czytając podręcznik. Oni wiedzą że nie mogę oblać, a co robią. Troszeczkę mnie już denerwują. "Ginny, Ratuj!"
- Zobaczysz. - powiedział tajemniczo George.
- Już się boje. - powiedziałam sarkastycznie kładąc teatralnie dłoń na czoło. George i Fred zaczęli wychodzić z pokoju z tajemniczymi uśmieszkami.
- Powinnaś. - ostrzegł cię Fred.
- Poczekaj do wieczora. - powiedział George. "Co znów wymyślili?"
**Pov : Georga.**
- Czy wszystko już gotowe? - zapytałem Freda siadając na kanapie w pokoju wspólnym.
- Tak, Ginny o wszystko zadbała. Zabroniła nam się zbliżać do dominatorium, gdy plan wejdzie w życie. - odpowiedział Fred.
- To co my biedni będziemy robić? - zapytałem udając załamanego i obrażonego pięciolatka. Może Lil miała racje nie zachowujemy się na swój wiek, ale chyba jej to tak strasznie nie przeszkadza jak mówi, zawsze się wtedy uśmiecha, jej uśmiech...
- George! Słuchasz mnie?! George! - usłyszałem krzyki brata. Kiedy już na niego spojrzałem zapytałem :
- Mówiłeś coś?
- Tak, ale to nie ważne. A tak poza tym to o czym tak myślałeś? - zapytał z wrednym uśmiechem, Fred był moim bliźniakiem wiedział o mnie bardzo dużo, nawet czasami miałem wrażenie że wie on więcej o mnie niż ja sam. To było niedorzeczne, ale jednak prawdziwe.
- Aaaaaa o niczym. - skłamałem. Nie mogłem bratu powiedzieć że myślałem o Lil.
- Wiem że kłamiesz. - powiedział. - Powiedz prawdę.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Tak.
- Nie.
- Nie.
- Tak.
- Ha! Dałeś się teraz mów. - powiedział. - To kim jest ta dziewczyna?
- Idę stąd. - powiedziałem i wyszedłem z pokoju wspólnego. "Co mu odbija?"
**Pov : Lil**
Szłam na boisko szkolne do quidditcha razem z Ginny, nie chciałam iść tym bardziej nie chciałam spotkać Drake, który cały czas dokucza gryfonom czego nie pochwalam, jednak Ginny mnie namówiła.
- Dlaczego chciałaś bym poszła z tobą? - zapytałam patrząc na idąc obok ciebie Ginny. To pytanie bardzo mnie ciekawiło, bardzo chciałam by odpowiedziała.
- Nie możesz cały rok przesiedzieć w pokoju ucząc się. - powiedziała uśmiechając się w moją stronę.
- Przecież chodzę na lekcje. - powiedziałam odwracając wzrok od Ginny.
- Tak wychodzisz tylko na lekcje. Od tygodnia nie byłaś nawet w Wielkiej Sali, czym ty się żywisz? - zapytała, było mi coraz bardziej głupio...bo w tym co mówiła było sporo racji. - Wiem nie chcesz spotkać Drake, ale w ten sposób niszczysz sobie życie, skoro tak cię potraktował nie możesz go nazwać swoim bratem.
- Nie gniewam się na niego! - powiedziałam głośno miałam już dość, wiedziałam że teraz muszę jej coś wyjaśnić. - Gniewam się na siebie! Najpierw zraniłam Van, a teraz zraniłam Drake, on mnie tak nazwał dlatego że nie wie co ma robić. Dlatego że zawsze był oddany, on nie może jak Van ot tak sobie podejść i mnie przytulić. On cierpi...
- To dlaczego nie pogadasz z nim? - zapytała. Czułam że łzy zbierają mi się do oczu.
- Tamtej nocy coś do mnie dotarło dzięki Georgowi. - zaczęłam, wycierając łzy. - Że lepiej dać mu czas...
**Parę minut później.** 
 Byłyśmy już na stadionie i to co zobaczyłyśmy przerosło moje najśmielsze oczekiwania twój brat i Draco z całym zespołem kłócili się z Gryfonami. Spojrzałam na Ginny. "Mam już tego dość, chciałabym by te ich kłótnie się skończyły."
- Idziemy? - zapytałam a ona przytaknęła. Podeszłyśmy bliżej, a ja krzyknęłam. - Draco! Drake! Co wy tu robicie?
- Idziemy trenować. - powiedział z miną zwycięscy Draco. - No i co? Biedactwo się popłaczę. - zignorowałam go, co go nie za bardzo ucieszyło, Drake milczał od kiedy się pojawiłam. Podeszłam do kapitana Gryfonów. - Ej teraz nie mieliście trenować?
- Tak, ale Flint i jego banda mają podpis Snape, więc zabrali nam boisko. - odpowiedział zrezygnowany. Znowu ktoś chcę zniszczyć i poniżyć gryfonów. Spojrzałam na Rona i Hermione, która wyglądała jakby się miała po płakać. Natomiast Ron siedział na trawię i rzygał ślimakami.
- Harry, pomóż mi, trzeba zabrać stąd Rona. - powiedziałam do Harrego, a on mi przytaknął, po czym zwróciłam się do Draco z czystą wściekłością. - Jeśli dowiem się że jesteś za to odpowiedzialny to zaręczam ci że nic z ciebie już nie zostanie.
 Podbiegłam do Rona z Harrym wzięliśmy Hermionę ze sobą i udaliśmy się do jakiegoś Hagrida, którego jeszcze nigdy w życiu nie widziałam ani o nim nie słyszałam, ale z tego co mówił Harry on najlepiej pomoże Ronowi. Ginny z nami nie było ona i kapitan polecieli powiedzieć o wszystkim profesor McGonagall, a bliźniacy, którzy też tam byli polecieli do Snape."Biedactwa."
**W domu Hagrida.**
Weszliśmy do jakiegoś malutkiego domku, który wyglądał dla mnie jak wielki grzyb, w którym mieszkał wielki olbrzym. Zamarłam gdy go zobaczyłam.
- My się jeszcze nie znamy, Rubeus Hagrid miło mi! - powiedział gdy mnie zauważył. Miał miły uśmiech.
- Lilianna White mi też. - odpowiedziałaś.
- White? - zapytał patrząc na Harrego. "Moje nazwisko, chyba ostatni raz je powiedziałam zawsze każdy reaguje tak samo."
- Spokojnie to nasza przyjaciółka jest w Gryfindorze. - odpowiedziała Hermiona.
- Ktoś z White'ów w Gryfindorze? - spojrzał na mnie. - Biedactwo musiałaś mieć ciężko.
- Ciężko? - zapytał Harry, gdy Ron usiadł i dostał miskę w którą rzygał ślimakami. Wstałam i podeszłam do okna, wiedziałam co teraz będzie. Litość i współczucie, moi rodzice tymi dwoma słowami najbardziej w świecie gardzili.
- Bo widzisz Harry w rodzinie czarodziei czystej krwi jest taka bzdura że dzieci muszą trafić do Slytherinu. - odpowiedział Hagrid. Poczułam że łzy zbierają mi się w kącikach. "Nie możesz płakac."
- A co jeśli trafią do Gryfindoru? - zapytał Harry patrząc na mnie. I w tym momencie wybuchłam.
- Wydziedziczenie i zapomnienie, te dzieci nie mają się gdzie podziać, ,,zhańbiły rodzinę więc muszą za to cierpieć" tak zawsze mówią. Chyba że w przypadku rodziny Rona wszyscy są z Gryffindoru więc jego rodzice cieszą się że dostanie się do byle jakiego domu, ale i tak inne rodziny biorą ich za zdrajców krwi. - powiedziałaś patrząc daleko w ścianę. - Każdy kto trafi do Gryffindoru z rodziny czystej krwi automatycznie staje się zdrajcą krwi.
- Czasami się zdarza że dzieci zostają w domu, ale są bite i poniżane. - dodał Hadrid. - Albo wydawane za mąż.
- Mnie wydziedziczyli. - powiedziałam płacząc, już nie mogłam się powstrzymać, łzy chciały płynąc to popłyneły.
- Chodź tu. - powiedział Hagrid. Podeszłam do niego a on mnie przytulił. Rodzice rzadko nas przytulali. - Twoi rodzice są głupi że w to wierzą, a to że dostałaś się do Gryffindoru potraktuj jako zaszczyt.
- Wiem o tym powiem wam coś. - zwróciłam się do trójki Gryffonów. - Nie żałowałam ani przez moment tego że trafiłam do Gryfonów. Poznałam tam Ginny, Freda i Georga, moich przyjaciół.
- I nas. - powiedział Ron wypluwając ślimaka.
- Jesteśmy twoimi przyjaciółmi. - powiedziała Hermiona, a Harry jej przytaknął. Uśmiechnęłam się do nich.
- Coś jeszcze się stało? - zapytał Hagrid.
- Hermiona na boisku wyglądałaś jakbyś miała się rozpłakać. Co się stało? - zapytałam patrząc na Hermionę.
- Draco nazwał ją...nie za bardzo wiem co znaczy to słowo. - powiedział Harry.
- Nazwał mnie szlamą... - powiedziała. Zszokowało mnie to, Draco oberwie.
- Żartujesz? - zdziwił się Hagrid. Podeszłam do Hermiony i ją przytuliłam.
- Co to szlama? - zapytał Harry.
- Przezwisko dziecka mugoli. Brudna krew, czyli taka osoba, która pochodzi z nie magicznej rodziny. Takiej jak moja. Kulturalni czarodzieje nie używają takiego języka. - odpowiedziała Hermiona.
-Bo widzisz Harry...co po niektórzy jak rodzina Draco i moja uważają się za lepszych, bo są jak to mówią czystej krwi. - wytłumaczyłam. - Ale ja taka nie jestem.
- Wiemy, ale to i tak okropne. - powiedział Harry. Przytaknęłam mu.
- To że mają obsesje na punkcje czystej krwi, to nie znak ze mają obrażać dzieci mugolów. Przecież to zupełnie normalne. - powiedziałam patrząc Hermionie w oczy.
- To totalna bzdura. Brudna krew, nie ma na świecie czarodzieja, który by nie miał mugola w rodzinie. Co więcej nikt by nie wymyślił zaklęcia, którego by nie znała. Chodź do mnie. - powiedział po czym przytulił Hermione.
- Ty też masz mugola w rodzinie? - zapytał Harry.
- Nie wiem. - odpowiedziałaś. - Nawet gdybym miała to i tak bym o nim ni nie wiedziała. Jeśli mam to rodzice pewnie go posłali w najczarniejsze i najzimniejsze krańce Syberii. 
**W dorminatorium.**
Kiedy wyszliśmy od Hagrida poszłam do swojego pokoju, kiedy weszłam nikogo tam nie było. "Gdzie Ginny?" poczułam jak ktoś wkłada mi wór na głowę i przerzuca mnie przez ramie. "Co się dzieje?"

***

4 komentarze i dalej!

sobota, 18 czerwca 2016

Rozdział III - Jak zostałam zdrajcą krwi...

Hejka:)
 Chciałam wam tylko powiedzieć byście w komentarzach mi napisali czy chcecie bym trzymała się trochę quizów czy bym od nich odbiegała. To wszystko. Pa! Widzicie macie rozdział wcześniej! Jej!
***
Minęły dwa dni, dwa ciężkie dla mnie i dla mojej psychiki. Siedziałam w swoim pokoju płacząc, gorzkie łzy wypływały z moich oczu, chciałam by ktoś tu był, by ktoś mnie pocieszył, chciałam by był tu Drake. Zawsze gdy płakałam, byłam smutna lub zawiedziona. Drake był ze mną. Moje rozmyślenia, jak zawsze przerwały drzwi, była to Ginny.
- Lil co jest? - od razu do mnie podeszła i usiadła na łóżko. Podałam jej list a ona zaczęła go czytać na głos : ,,Lilianno zawiodłaś nasnie mogę uwierzyć że wychowaliśmy cie na takiego zdrajcę, trafiłaś do Gryffindoru, zhańbiłaś nas i nasze nazwisko, już nie jesteś naszą córką...Żegnaj, Twoi zawiedzeni rodzice." - po jej czytaniu zaczęłam mocniej płakać płakać. - Lil ja...zobaczysz wszystko będzie dobrze...zobaczysz. - usiadła obok ciebie
- Wiedziałam że napiszą ten list, ale i tak to bardzo boli...dlaczego to musi przytrafiać się mnie? - powiedziałam. Już chciałam coś dodać, gdy nagle do środka weszli Fred i George, uśmiechnęłam się mimowolnie widząc ich.
- Lil co się stało? - zapytał George, Ginny popatrzyła na mnie, kiwnęłam jej głową a ona podała jemu i Fredowi list. - Jak oni mogą
- Tak robić? - dokończył po Georgu Fred. George usiadł koło mnie i przytulił.
- Nie przejmuj się Lil skoro tak cię potraktowali to nie zasługują by być twoimi rodzicami... - powiedział uspokajająco, objęłam go rękami oddając przytulasa. Fred i Ginny dołączyli się do naszego przytulasa. Oni wszyscy zaczęli być moją rodziną zanim się spostrzegłam, kochałam ich jakby byli moim rodzeństwem.
- Dziękuje że jesteście... - powiedziałam do wszystkich, a po moich policzkach dalej płynęły łzy.
- Oj tak łatwo się nas już nie pozbędziesz. - powiedział Fred i wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.. "Może to nawet lepiej że jestem w Gryffindorze."
*Dwie godziny później.**
 Razem z Ginny szłyśmy w kierunku Wielkiej Sali, gdy nagle zobaczyłyśmy mojego brata i Draco kłócących się z Harrym, Ronem i Hermioną
- Trzeba pomóc Harremu i reszcie. Tylko jak? - widać że Ginny się martwiła. Muszę jej pomóc, tak samo Harremu, Hermionie i Ronowi przecież jest jej bratem.
- Chodź pomożemy im. - powiedziałam, Ginny popatrzyła na mnie jak na chorą umysłowo. Wiedziałam o co jej chodzi tam był mój brat, ale musiałam to zrobić.
- Ale... - zaczęła, ale jej przerwałam.
- No chodź nie marudź. - powiedziałam i pociągnęłam ja za rękę kierując w stronę kłótni.
- Drake... - powiedziałam gdy podeszłam do niego. Odwrócił się, gdy mnie zobaczył, momentalnie odwrócił wzrok i zwrócił się do Draco:
- Idziemy stąd. - odwrócił się i odszedł, Draco podszedł do mnie, przeczuwałam że zaraz będzie wykład i powiedział:
- Myślałem że masz trochę rozumu w końcu znamy się od pieluch, ale przyjaźń ze zdrajcami krwi i szlamami...zawiodłaś swoją rodzinę i mnie też, a kiedyś też byliśmy przyjaciółmi, wiesz kogo przyjaźń ze zdrajcami z ciebie robi.
- Spadaj Draco... - powiedziałam. Dobrze to wiedziałam, ale Ginny, Ron, Harry i Hermiona pewnie nie w końcu to była taka malutka zasada pomiędzy rodzinami czystej krwi, rodzice Rona powinni o tym wiedzieć, ale im pewnie tego nie powiedzieli.
- Głupio ci się zrobiło, to dobrze, to znaczy że stara Lil wciąż tam jest. Przyjaźń z tymi pędrakami jak ta Wesleyówna to zły pomysł. Wróć ze mną, odnajdziemy sposób by to wszystko naprawić, - prawie wysyczał, ale dalej miał ten dumny uśmieszek na ustach.
- Nie, rozumiesz, nie. I jeszcze powiem ci dwie rzeczy starej Lil nigdy nie było, stara Lil to dziewczynka, która zrobiłaby wszystko żeby rodzice bardziej ją pokochali, jej już dawno nie ma. I pierwsza rzecz że jeśli kiedykolwiek zobaczę cię jak obrażasz kogokolwiek to pożałujesz dnia swych narodzin.- powiedziałam, Draco odszedł "Nareszcie se poszedł.", ja też miałam taki zamiar ale powstrzymała mnie Hermiona ze swoim pytaniem:
- Dlaczego nam pomogłaś? - zapytała, spojrzałam na całą trójkę, a potem na Ginny.
- Bo wiedziałam że tak trzeba. A teraz musicie nam wybaczyć, Ginny jesteśmy spóźnione na eliksiry. - powiedziałam patrząc na zegarek.
- Snape nas zabije... - powiedziała łapiąc mnie za rękę i ciągnąć do klasy w której miałyśmy eliksiry.
 **Na eliksirach.**
Byłam z Ginny spóźniłyśmy się 3 minuty, na nieszczęście Gryffindorowi odjęto 20 punktów od mojego i Ginny łebka. Na eliksirach jak i na innych zajęciach siedziałam razem z Ginny w ławce, ślizgoni patrzyli na mnie z mordem w oczach widać było że wszystkim to przeszkadza, miałam ich gdzieś. Nie słuchałam niczego, martwiłam się o Drake, miałam wrażenie że został zraniony, ostro zraniony.
- Panienko White. - usłyszałam głos Snape.
- Tak. - odpowiedziałaśm patrząc na Severusa. "Oj nagrabiłam sobie."
- Niech mi panienka powie jak się nazywa, jaki ma kolor i wszystkie potrzebne składniki do eliksiru powodującego natychmiastowe zaśnięcie bez snów? - zapytał. "Prościzna. Jestem w końcu jedną z najlepszych uczennic."
- Więc eliksir nazywa się...Eliksir Slodkiego Snu...kolor fioletowy...a składniki to 2 krople śluzu gumochłona, 4 gałązki lawendy, 4 gałązki waleriany i 6 miarek mieszani ziół. - odpowiedziałam próbując się nie pomylić.
- Brawo, upiekło się panience dzisiaj. - powiedział Snape z udawaną radością.
 **Parę godzin później.**
Byłam na korytarzu całkiem sama, nie wiem dlaczego tu stałam po prostu kiedy byłam w pokoju naszło mnie przeczucie, gdy nagle za zakrętu wyszedł Drake. "To oto chodziło z tym uczuciem. Co mam teraz zrobić? Podejść do niego? Uciec? Jak ucieknę to więcej nie nadarzy się taka sytuacja. Raz kozi śmierć. Idę."
- Drake! - krzyknęłam za nim, odwrócił się w moją stronę
- Czego chcesz? - powiedział nawet na mnie nie patrząc. W jego głosie było coś na kształt złości, smutku i bezczelności.
- Pogadać i pogodzić się... - powiedziałam patrząc na Drake. "Czy to ten sam człowiek?"
- To nie możliwe. Nigdy nie pogodzę się ze zdrajcą krwi! - krzyknął mi w twarz, ,,zdrajca krwi." chciałam się rozpłakać. - Odejdź ode mnie!
- Drake ja... - zaczęłam. "Nie chcę żeby tak było."
- Powiedziałem odejdź ode mnie! - krzyknął popychając mnie na posąg, już prawie trafiłam w niego, jednak ktoś złapał mnie od tyłu, spojrzałam na tą osobę. Nie możliwe, nawet nie minął pierwszy tydzień szkoły, a ta osoba ratuje cię już sześćsetny raz.
- George... - szepnęłam.
- Serio White, popychasz swoją młodszą siostrę, wiedziałem że z ciebie... - przerwał patrząc na mnie. - Nie dokończę w obecności tej młodej damy. - wskazał na mnie.
- Nie powinno was to interesować. - powiedział, po czym zwrócił się do mnie. - Znalazłaś swoich. - słowa Drake mocno mnie zraniły, czułam się gorzej niż wtedy gdy dostałam list od rodziców, stanęłam przy ścianie i natychmiastowo się z niej osunęłam płacząc. George usiadł obok mnie i mocno przytulił.
- Skąd wiedziałeś że tu będę? - zapytałam, przecież nikomu nie mówiłam gdzie idę.
- Może znamy się krótko, a już potrafię cię rozgryźć. - odpowiedział, a ja parsknęłam śmiechem.
- A tak na serio? - zapytałam z lekkim uśmiechem. George zawsze potrafił mnie rozśmieszyć samym spojrzeniem. Był chyba jedyną taka osobą.
- A tak na serio to...Ginny mi powiedziała o tym co zaszło z tobą, Draco i Drakiem wiedziałem że będziesz chciała z nim o tym pogadać. - odpowiedział patrząc mi głęboko w oczy.
- Chciałam z nim pogadać, ale nie wiedziałam że tu będzie. - powiedziałam i znowu zaczęłam płakać.
- Ale nie wiedziałem że będzie tak źle co on ci zrobił? - zapytał George, zcierając łzy z mojego policzka.
- Drake nazwał mnie zdrajcą krwi... - szepnęłam, spojrzałam na Georga jego mina była taka współczująca, taka inna, taka kochana. Wstał podał mi rękę złapałaś ją cała zarumieniona. "Dobrze że jest już ciemno." Kiedy stałam, George wziął mnie na ręce, jak książę bierze księżniczkę w tanich kreskówkach.
- Mogę sama iść. - oznajmiłam.
- Cała się trzęsiesz, nie ma mowy żebym ci dał tak sobie samej chodzić. - oznajmił mi. Postanowiłam odpuścić kłócenie się z nim, a do tego jego ręce była takie ciepłe.
- Niech ci będzie. - powiedziałam ruszyliśmy do pokoju wspólnego.
Kiedy już "weszłam" do swojego pokoju George położył mnie na łóżku, a następnie przykrył kołdrą,powoli zapadałam w sen, a on stał cały czas przy mnie, przed snem wypowiedziałam jedno zdanie:
- Dziękuje ci za wszystko. - po czym zasnęłam.
*Pov : Georga.*
Wyglądała słodko, gdy spała, tak niewinnie, tak bezbronnie. Nawet tydzień nie minął, a ja już przyzwyczaiłem się do jej obecności. Przez przyjaźń z nami straciła dom, rodziców. Ale nie wyglądała jakby żałowała, muszę pogadać z Ginny. Zanim wyszedłem z pokoju pocałowałem Lil w czoło i szepnąłem jej do ucha słodkie "Dobranoc".
***

3 komentarze i następny rozdział.
Papatki!

czwartek, 16 czerwca 2016

niedziela, 12 czerwca 2016

Rozdział II - "Czy czysta krew na pewno jest bez skazy?"

Po tym jak wpadłam do gabinetu ojca pan Dumbledore powiedział wszystkim aby wyszli po chciałby ze mną porozmawiać w cztery oczy. Kiedy już wyszli zamykając po sobie drzwi dyrektor Hogwartu zapytał się mnie:
- Lilianno, a czy ty przypadkiem nie wiesz co dzieje się z twoimi listami? - zapytał. Przełknęłam głośno ślinę i odpowiedziałam.
- Nie skąd panu przyszedł ten pomysł do głowy? - zapytałam. Nigdy nie sądziłam ze moja gra aktorska jest dobra co nie znaczy że jej używałam.
- A nie wiem może stąd że ty i twoja siostra razem podsłuchiwałyście jakbyście miały coś do ukrycia. - powiedział mrugając w moją stronę. "O nie zaraz się wyda." - Lilianno czy to była twoja sprawka?
- Ja...znaczy...tak. - przyznałam się pan Dumbledore był bardzo miłym i pozytywnym czarodziejem. Nie mogłam go okłamać.
- Dlaczego to zrobiłaś? Opowiedz. - powiedział patrząc ci prosto w oczy. Nie chciałaś nic mówić gdy nagle pękłaś i wszystko mu powiedziałaś.
- Przepraszam. Ja bardzo chciałam nic nie zmieniać, bałam się co nadejdzie w chwili gdy przekroczę drzwi Hogwartu. - powiedziałam ze łzami w oczach. Jestem dość płaczliwym dzieckiem.
- Strach jest naturalnym ludzkim uczuciem. Przed nim nie uciekniesz, możesz jedynie do niego przywyknąć i jakoś z nim żyć zwalczając go. - powiedział mi.
- Ma pan rację. Nie ucieknę od Hogwartu nawet jakbym mocno chciała. - powiedziałam, gdy Pan Dumlegore podał mi list dla ojca tobie do ręki. Tym razem nie chciałaś już mieszać i poniżać swojej rodziny.

01.09.1992


Nadszedł najmniej upragniony dzień w całym moim 11-letnim życiu - 1 września - dzień w którym pojadę do Hogwartu. Właśnie stałam koło matki na peronie 9 i 3/4. "Jak ja się dałam na to namówić? Dlaczego tu jestem?" myślałam "Już wolę żeby ktoś rzucił na mnie avadę, dobra może trochę przesadzam.". Spojrzałam na swojego po mojej lewicy ojca w jego oczach dostrzegłam iskierkę rodzicielskiej dumy co nie jest nowością. "Czy warto cierpieć za dumę ojca?" Chciałam wszystko na spokojnie przemyśleć i trochę uwolnić się od tego stresu.
- Przejdę się chwile. - powiedziałam i powoli odeszłam zatapiając się w mych myślach. "Co ja tutaj robię? Nie powinno mnie tu być. Ale to szczęście na twarzy ojca. Za jakie grzechy". Moje rozmyślenia przerwał jak zawsze mój upadek na podłogę. Chyba przestanę myśleć kiedy gdzieś idę.- Ojej, przepraszam. Zagapiłam się. - usłyszałam cichy dziewczęcy głos. Otworzyłam oczy. Przede mną stała ruda dziewczynka wyglądająca na mój wiek. Miała wyciągniętą w moim kierunku dłoń.
 - Nic się nie stało. - mówiłam podając jej rękę by pomogła mi wstać. "Jest całkiem miła. Na złą osobę też nie wygląda." - To nie twoja wina. Ja też powinnam przeprosić. A tak w ogóle Jestem Lilianna, a ty? - zapytałam.
- Ginny. Ginny Weasley. Miło mi. - powiedziała i w tej chwili zbladłam. Zrozumiałaś Słyszałam już to nazwisko. Ojciec zawsze nam mówił abyśmy trzymali się z daleka od Weasleyów, zdrajców krwi, którzy przyjaźnią się z mugolami i szlamami. Ginny wydawała mi się bardzo przyjazną i miłą osobą. A po nazwisku nie wolno ludzi oceniać. Znam to z poświadczenia.
- Mi też. - powiedziałam z przyjaznym uśmiechem.
- Lilianno! - usłyszałam jak ktoś mnie woła, nie musiałam się nawet odwracać by wiedzieć kto to. "Tylko nie on..."
- Draco... - szepnęłam i spojrzałam na Ginny, dalej stała przede mną uśmiechając się.
- Lilianno! Co ty tu robisz? Twoi rodzice cię szukaj. - w tym momencie zauważył Ginny. - Weasleyowa co ty tu robisz!? - Ginny spojrzała na mnie, patrzyła na ciebie jakby nic nie rozumiała, odwróciłam wzrok, chciałam płakać, bolało mnie to że Draco zawsze zaczyna kłótnie. Był dla mnie jak brat, wychowaliśmy się razem, no może nie w tym samym domu, ale do jego domu miałam 10 minut piechotą z mojego domu.
- Malfoy! Zostaw moją siostrę. - spojrzałam w stronę z której dobiegał głos. W naszą stronę szedł rudy chłopiec razem z nim czarnowłosy chłopak z okularami.
- Ron Weasley i Harry Potter co za zaszczyt. Nie martwcie się przyszedłem tylko po koleżankę. - pokazał na mnie. Miałam taka ochotę go uderzyć. Ale patrząc na oczy Ginny odeszła ode mnie ochota.
- Draco! Lil! Ile można na was czekać? - usłyszałam głos Drake, odwróciłam się to był on i Vanessa, szli w waszym kierunku. "To teraz się zacznie."
- White. - usłyszałam głos Harrego. Czułam że był przesiąknięty nienawiścią, kiedy wypowiedział moje nazwisko.
- O, Potter i Weasley. - powiedział ucieszony Drake, wiedziałam że jeśli tego nie zakończę będzie źle.
 - Bracie, Draco chodźmy już. Nie zaczynacie czegoś bez powodu. - powiedziałam i znów spojrzałam na Ginny jakby zaniemówiła gdy usłyszała że do Drake mówię bracie.
- Bez powodu? Bycie zdrajcami krwi jak Weasley to już poważne przestępstwo. Nie wystarczą nam już tamte rude łby, dorzucili jeszcze jednego. - powiedział patrząc na Ginny, która po tych słowach zaczeła płakać. "O nie. Przepraszam za nich, Ginny."
 - Drake, Draco proszę. - szepnęłam gdy moje oczy powoli zaczęły być mokre.
- Jak skończymy to pójdziemy. - powiedział Draco.
Spojrzałam na Vanesse błagalnie, ona też nie lubiła się znęcać na Gryfonach.
- Dobra panowie zaraz pociąg odjedzie. - powiedziała, a ja wysłałam jej dziękujące spojrzenie.
- Ale... - zaczął Drake, ale Vanessa mu przerwała.
- Naprawdę chcesz się kłócić przy Lil. Chodź siostruś. - powiedziała łapiąc mnie za rękę i prowadząc do pociągu.
- Zobaczymy się na miejscu. - powiedział Drake do Harrego i poszedł z Draco w waszą stronę. Zanim weszliśmy do pociągu pożegnaliśmy się z rodzicami w głowie wtedy miałam tylko jedną myśl: "Biedna Ginny."
W pociągu usiadłam sama, nie chciałam siedzieć z rodziną i Draco. Chciałam wszystko przemyśleć, to co zdarzyło się na peronie a poza tym nadal obawiałam się Hogwartu. Z rozmyśleń wyrwał mnie dźwięk otwieranych drzwi. Spojrzałam na nie, stała w nich Ginny.
- Czy mogę się przysiąść? - zapytała z lekkim uśmiechem. Nie wiedziałam co się dzieje jedyne co mogłam powiedzieć to...
- Pewnie. - powiedziałam. " Myślałam że po tamtej akcji się już do mnie nie odezwie." Usiadła na przeciw mnie.
- Chcę z tobą pogadać... - zaczęła, ale jej przerwałam czułam w środku że muszę.
- Przepraszam, za Draco i za Drake. Naprawdę mi przykro. - mówiłam patrząc w okno...płacząc
- Lilianna ja... - zaczęła siadając obok ciebie.
- Mów mi Lil jeśli chcesz. - powiedziałam odwracając się w jej stronę. - Wszyscy mi tak mówią.
- Dobrze, więc Lil ja chcę się o coś spytać, mogę? - zapytała, a ty przytaknęłam. - Więc dlaczego bolało cię to wszystko co tam się stało, bo wiesz kiedy rozmawiałaś byłaś cała uśmiechnięta i szczęśliwa, a potem widziałam twoją minę wyglądałabyś jakbyś cierpiała? - zapytała.
- Bo byłam szczęśliwa pierwszy raz odezwała się do mnie dziewczynka w moim wieku, poczułam wtedy że mogłybyśmy się zaprzyjaźnić. - odpowiedziałam patrząc znów w okno. - Nie chciałam iść do Hogwartu. Chowałam listy przysyłane przez sowy, ale pewnego dnia do naszego domu przyszedł sam Albus Dumbledore, a potem wszystko się potoczyło tak że musiałam jechać do Hogwartu. Nie miałam wyjścia.
- Lil ja nie powinnam o to pytać przepraszam, ale chcę żebyś wiedziała że ja też wiem jak to być ocenianą ze względu na rodzeństwo czy rodzinę. - odwróciłam się w jej stronę.
- Ginny ja... - w tym momencie do przedziału wbiegli dwaj rudzi chłopcy.
- George, Fred wyjazd stąd! - krzyknęła na nich. To byli jej bracia.
- A dlaczego. - powiedział George.
- Mamy cię słuchać. - dokończył Fred.
- Przecież to my jesteśmy starsi. - powiedzieli równocześnie. "Co za komiczna sytuacja."
- Nie widzicie że rozmawiam z przyjaciółką? - zapytała ich Ginny. "Przyjaciółka?" Ucieszyłam się na samo te słowo, moja pierwsza przyjaciółka.  Bliźniacy dopiero mnie zauważyli. Jeden usiadł koło mniee z lewej, a drugi z prawej.
- Jestem Fred, a to George. - powiedział ten z lewej...Fred, chyba.
- Jesteśmy z trzeciego roku, a ty z pierwszego, tak? - zapytał George.
- Tak. - potwierdziłam i lekko się zarumieniłam.
- Jak masz na imię? - zapytał George, spojrzałam w jego brązowe oczy.
- Lilianna White. - powiedziałam odwracając od niego wzrok. Oni spojrzeli na Ginny, a ta im przytaknęła.
Całą resztę drogę przesiedziałam z Ginny i bliźniakami. Wszyscy we troje się zaprzyjaźniliśmy. Nie żałowałam, ani minuty spędzonej z nimi. Poczułam się naprawdę dobrze i radośnie będąc z nimi a najszczególniej podobała mi się gra w eksplodującego durnia wygrałaś z bliźniakami i Ginny, później jedliście fasolki różnych smaków, trawiły mi się rzygi, kiedy wypluwałam je przez okno Fred i George się śmiali. Mieli takie cudowne uśmiechy. Dowiedziałam się że urodzili się 1 kwietnia w Prima Aprilis, nie zdziwiło mnie to za bardzo. Jednak kiedy razem z Ginny znalazłyśmy się przed Wielką Salą zamarłam, moje nogi były jak z waty a ręce odmawiały posłuszeństwa. Coraz bardziej bolał mnie żołądek. Weszliśmy do Sali, spojrzałam na stół ślizgonów, lecz później twój wzrok zwrócił uwagę na stół Gryfonów gdzie siedzieli bliźniacy machający do mnie i do Ginny. Czekałyśmy na swoją kolejkę do tiary.
- Ginny Weasley!! - zawołała ją McGonagall. Posłałaś jej pokrzepiający uśmiech. Tiara prawie od razu krzyknęła. - Gryffindor!!
Parę osób później...
- Lilianna White!! - zawołała mnie McGonagall, bałam się, tak bardzo się bałam.
- White...White. Odwaga nie wiary godna, mądrość też gości w twoim umyśle. Widać u ciebie podobieństwo siostry, jednak coś się tu różni...przeznaczenie. Tak twoje przeznaczenie to nie Slytherin. Slytherin to nie twoje miejsce i ty o tym zapewne wiesz, ale boisz się, boisz się zawieść rodzinę i przyjaciół...zapewniam cię wszystko się ułoży a więc niech będzie...Gryffindor!!!! - ostatnie słowo wykrzyczała. Nie byłam zaskoczona. Wstałam starając się nie patrzeć na stół ślizgonów. Gdy usiadłam obok Ginny powiedziała mi cicho że wszystko będzie dobrze. "Czy ja ich zawiodłam?"
Byłam  już w swoich pokoju, jak się okazało ja i Ginny mieszkamy tylko we dwie. Co mi nie przeszkadzało. Ginny martwiła się o mnie i choć znałyście się krótką ona traktowała mnie jak siostrę. Ja ją traktowałam tak samo. Siedziałyśmy teraz z Ginny na jej łóżku i gadałyśmy, dopóki pukanie w drzwi nam nie przeszkodziło. "Kogo tu niesie o takiej porze?" Ginny podeszła je otworzyć, w momencie gdy je lekko uchyliła do środka wpadli bliźniacy.
- Ty i ty, idziecie z nami. - George wskazał na Ginny i mnie.
- O co wam chodzi? - zapytałam, moja mina musiałabyć bez cenna.
- Widać że nie pójdą z nami po dobroci, prawda George? - zapytał Fred brata. "Oj coś dobrze tego nie widzę."
- Prawda Fred. Więc wiesz co będziemy musieli zrobić, prawda Fred? "Czy oni się dobrze czują?"
- Tak, George. "..."
- Chłopaki o co wam chodzi? - zapytała Ginny.
- Brać je! - krzyknęli równocześnie. Fred zarzucił sobie Ginny przez ramię, a George zrobił to ze mną. Czułam się jak wór kartofli.
- Chłopaki odbiło wam? - zapytałam razem z Ginny.
- Troszeczkę. - powiedzieli równocześnie. "Echh..."
Ciągnęli mnie i Ginny przez wiele korytarzy. Ludzie gapili się na nas jak na chorych umysłowo. Najdziwniejsze jest to w jakie miejsce nas przyciągnęli, do biblioteki. Lubiłam czytać, a wręcz kochałam, ale czemu akurat tutaj?
- Dlaczego nas tu... - ktoś mi przerwał. Odwróciłam się. W moją stronę biegła Vanessa.
- Lil! - krzyknęła rzucając mi się na szyję. - Lil ja tak bardzo przepraszam.
- To nie twoja wina. - powiedziałaś. Jej głos brzmiał jakby dopiero co przestała płakać.
- To ja jestem najstarsza. To przeze mnie ty już możesz nigdy nie wrócić do domu. A Drake jest teraz załamany. - mówiła płacząc. - Prze..przepraszam.
- Van, to moja wina, daj mi dokończyć. Wiem dziś wiele rzeczy zostało zniszczonych, ale tak musiało być, przeszłości nie zmienisz. - powiedziałam do niej uspokajająco. Spojrzałam na bliźniaków i Ginny. Fred i ona wskazali na Georga, który jakimś cudem nie widział znaków dawanych przez rodzeństwo. "Dziękuję George."
***
No to moi kochani to już drugi rozdział. Pomyślałam o czymś pod tam tym rozdzialikiem były dwa komentarze. Ale czy mogli byście to przebić, a więc tak trzy komentarze i lecę z następnym takiej samej wielkości rozdziałem.

Papatki!